Część pierwsza: Rozdział 4 Niespodziewane spotkanie


Król Piotr siedział na plaży i patrzył się w fale obijające  o brzeg. To właśnie w tym miejscu poznał dawną królową, matkę Amary. Ich związek toczył się tak jak u zwykłych królewskich par .

     Wspaniały starał się jak najlepiej dla królestwa i ochraniał je jak tylko się dało, oraz gdy mógł zawarł jak najwięcej sojuszy aby mieć jak najwięcej sprzymierzeńców, by ci obronili i pomogli Narni w razie niebezpieczeństwa .

         Królowa jednak czuwała nad poddanymi. Każdego dnia ogłaszała audiencje i zajmowała się sprawami mieszkańców. Wszystko było dobrze dopóki nie urodziła się Amara…

-Amara…-Piotr wyszeptał imię córki. Po ich kłótni nie widział ani nie rozmawiał z nią od wczorajszego popołudnia, gdy ta zjawiła się w zamku. Szybko poderwał się od ziemi i wskoczył na grzbiet swego białego rumaka, który stał nie opodal lasu.

        Podczas przejażdżki koń nagle się zatrzymał , a Piotr spadł ze zwierzaka. Wspaniały nie wiedział co się stało i obrócił się we cztery strony.  Znikąd i znizowąd pojawiła się kobieca postać z długimi, czarnymi włosami. To właśnie tej dziewczyny przestraszył się koń. Chłopak podszedł bliżej i rozpoznał ową nieznajomą.

To nie możliwe.-pomyślał.

-Zuzanna..-mówił pewnym tonem.

-Witaj , bracie.

-Czego chcesz? Jak się tu dostałaś?- zapytał bez ogródek.

-To chyba jasne.-mówiąc to Łagodna podeszła bliżej, a król cofnął się parę kroków wstecz.-Chcę zobaczyć się z siostrzenicą.

-Niedoczekanie.

-Słucham?

-Jak się tu dostałaś?

Łagodna wahała się, aby odpowiedzieć. Ale powiedziała po chwili:

-Uciekłam.-skłamała.

 Starszy Pevensie wyczuł to, bo za dobrze znał swoją siostrę. Wiedział, że z Anglii nie tak łatwo dostać się do Krainy Aslana. Potaknął tylko głową.  I po zdecydowaniu postanowił ,że przygarnie ją na parę dni.

-Słuchaj… Tak naprawdę nie zobaczysz Amary, ale możesz  zostać w zamku na parę dni.

- To wielki zaszczyt mój bracie, ale wiec, że nie spocznę dopóki nie wyjawię prawdy.
 


 

***

Słońce wychodziło za chmur. Amara i Elliot przemierzali najskrytsze zakamarki lasu.  

-Jak chcesz to zrobić? Przecież nigdy nie widziałaś ich na własne oczy.-powiedział chłopak.

-To zbyt proste. Potrzebujesz sprzymierzeńców.-powiedziała do niego z uśmiechem na twarzy.

-Niby jak chcesz to zrobić.

- Nie zapominaj, że jestem księżniczką i córką króla. Wielu jego poddanych pamiętało, że był w dawnych czasach dla nich dobry. Nie będzie to trudne. Wystarczy opowiedzieć swoją historię.

Nie odzywali się . Milczeli w ciszy i szli przez busz. Nagle Elliot zapytał:

-Jacy są to sprzymierzeńcy?

-Mam na myśli zwierzęta, które mówią ludzkim głosem.

Eliot zrobił zdziwioną minę. Widać było, że chłopak nie wiedział o co chodzi, a już na pewno nigdy nie spotkał gadających zwierząt.  Unosząc brwi spojrzał na dziewczynę.

-Wytłumacz mi…jak … to się dzieje, że zwierzęta mówią. To jakiś absurd.

- A wierzysz w Aslana?-zapytała dziewczyna. Chłopak przystanął i zadumał na chwilę.

Chłopak chciał odpowiedzieć, że tak ale nie chciał okłamywać przyjaciółki. Właściwie to sam nawet nie wierzy czy Wszechmogący Lew naprawdę istnieje. Od małego nie uczył się o Wielkim Lwie i do dziś pozostało mu wmawiać sobie, że Aslan nie istnieje.

- Tak właściwie to dokąd zmierzamy?

Dziewczyna nie odpowiedziała. Oboje szli przed siebie przedzierając się przez las. Otaczały ich wielkie, zielone korony drzew. Gdzie nie gdzie było słychać ćwierkot ptaków. Słońce było już wysoko gdy dotarli do …

-Bystra rzeka!-wykrzyczał Eliot. Miał racje. Młodzi stali nad rzeką, która miała bardzo szybki nurt. Amara dotknęła wody ręką.

-Nawet ciepła.-powiedziała.  Zwróciła się w stronę chłopaka i zauważyła jego dziarski uśmiech. Podejrzewała, że coś knuje.-O nie, nie! Nawet o tym nie myśl!

Elliot stanął za dziewczyną. Jego ręce objęły ją w tali. Dziewczyna wiedziała co chciał chłopak zrobić, ale nim zdąrzyła coś powiedzieć chłopak wepchnął ją całą siłą do wody.
 
 

***
Ekhem…tak, więc  pojawił się kolejny rozdział. Przepraszam Was, że pojawiają się one tak krótko, ale nie mam, aż tak dużo czasu na pisanie. Ten rozdział chyba będzie wyjątkiem, bo chyba jako jedyny jest najdłuższy z rozdziałów. WNIOSKEK ? A proszę bardzo! Powrót do  pisania rozdziałów w Wordzie

Część pierwsza: Rozdział 3 Dom Eliota

Biegłam przez las omijając  wszelkie chaszcze i krzaki z kolcami. Co chwila kuliłam się, aby móc się podrapać.  Starałam się jak najszybciej przedrzeć się przez busz. Co kilka sekund słyszałam jakieś różne odgłosy. Najgorsze było to, że od zawsze bałam się ciemności, ale blask księżyca dawał mi otuchy i szłam przed siebie. Tym razem zwolniłam tępo.  Za pomocą miecza tworzyłam ścieżkę, przez którą mogłam teraz przejść.
   Właśnie znajdowałam się na skraju lasu. Na nocnym sklepieniu było widać mnóstwo gwiazd, a między nimi widniał księżyc. Widok był niesamowity! Nagle usłyszałam jakiś dziwny szept, jakby ktoś chodził po łące. Odwróciłam się i ujrzałam postać. Stała na końcu pola, ale dokładnie mogłam opisać jej sylwetkę, gdyż światło księżyca mi na to pozwalało.
   Od razu rozpoznałam w niej kobiecą sylwetkę. Jej czarne, kręcone włosy opadały na ramiona, a blask księżyca padał prosto w jej oczy. Dzięki światłu mogłam zauważyć ich kolor. Były one błękitne jak tafla wody w morzu. Niestety nie mogłam zobaczyć miny tej tajemniczej osoby. Zauważyłam tylko, że była ubrana w szarą suknię i przybliżała się w moim kierunku.

                                                                                    
     Gdy przestałam się patrzeć na kobietę gwałtownie zaczęłam biec przed siebie. Nie odwracałam się, bo bałam się czy przypadkiem ta istota nie chce mi zrobić krzywdy. Jednak byłam bardzo ciekawa skąd ona się tam zjawiła. Czego ode mnie chciała?
  Pragnęłam znaleźć się już w domu Elliota. Na szczęście nie był on zbyt daleko. Spojrzałam na sklepienie. Księżyc powoli znikał, a na jego miejsce wkroczyła żółta poświata. Wokół siebie czułam ciepło. Już nie było chłodu, a droga, którą szłam  wchłaniała więcej porannego światła. Stwierdziłam, że lepiej by było schować miecz do pochwy, którą przyczepiłam do mojej sukni.
     Ku moim oczom ukazała się wioska. Nareszcie! Nareszcie zobaczę przyjaciela. Wioska nie była duża. Idąc w kierunku domów poczułam ciszę.  Ani żywej duszy, ani żadnego odgłosu. Szybko obeszłam stary młyn i przeszłam mostem nad rzeką.  Nie opodal niego stał drewniany dom z słomowym dachem. Z komina leciał szary dym. Podeszłam pod okno Elliota. Widać było na nim mróz, a gdy przybliżyłam nos do szyby poczułam zimno. Zapukałam w okno. Cisza. Zapukałam jeszcze raz. Cisza.
     Postanowiłam "włamać" się do domu. Ku mojemu szczęściu drzwi były otwarte, więc weszłam do środka. Gdy weszłam znajdowałam się w salonie. Było to przytulne pomieszczenie. Nie tak jak u mnie. Tutaj było zdecydowanie czuć emanujące ciepło. Ściany były drewiane co dawało prześliczny zapach drewna. Na przeciwko mnie był kominek w kształcie kozy. Ogień się zagaszał. Obok kozy znajdowała się czerwona kanapa. Na przeciw niej był mały stoliczek. Bardzo polubiłam te pomieszczenie. To nie jest to co w zamku. Tam wszędzie emanuje chłodem.
     Po prawej stronie komina zauważyłam schody i kierowałam się w ich kierunku. Starałam się nie skrzypić, gdyż schody były bardzo strome i stare. Weszłam na piętro i zaczęłam domyślać się, która z sypialni może być pokojem Eliota. Zauważyłam dalekie drzwi na końcu korytarza, tak więc postanowiłam je sprawdzić. Powoli szłam w stronę pokoju. Nacisnęłam na klamkę i po cichu otworzyłam drzwi. Pomieszczenie nie było duże. Od razu było widać, że to pokój chłopaka. Jak ściany na  parterze  były z drewna, a w sypialni znajdowało się pojedyncze łóżko. Podeszłam bliżej. Ku moim oczom ukazała się czarna jak smoła głowa. Eliot słodko wyglądał pod kołdrą. Cały był zakryty, aż pod głowę.
-Eliot.-zaszeptałam cicho.-Eliot.-Poczekałam chwilę. No rusz się!-błagałam w myślach.
-Elliot.-powiedział normalnym głosem i zaczęłam trząść chłopaka tak mocno, że zaczęło skrzypić łóżko.
    Po chwili chłopak otworzył oczy i krzyknął:
-Amara!
-Cicho bądź!-krzyknęłam.-Jeszcze nas usłyszą!-powiedziałam tym razem szeptem.
-Co ty tu robisz?-zapytał.
-Uciekłam z zamku.
-Co? Zwariowałaś?-znów podniósł głos, a ja go pacnęłam w czoło.-Co powie na to twój ojciec jak się?
-Nie obchodzi mnie co myśli o mnie mój ojciec. Mam to gdzieś.
-Oookej....
-Ogarnij się, widzimy się na dole w salonie.

***
 
Czekałam na niego w salonie. Eliot właśnie schodził po schodach. Schodził tak, że się potknął i o mało nie zjechał z nich. Zaśmiałam się cicho i podeszłam do niego.
-Co ty wyprawiasz?
-Yyy..,,,,próbuję zejść?
Zeszliśmy na dół i usiedliśmy na sofie. Chłopak zapytał:
-Jak tu się znalazłaś?
-To dość długa historia.
-Opowiedz mi.-zachęcił, a jego prawa dłoń powędrowała na moje lewe kolano. Zauważyłam to.
-Co ty robisz?-zapytałam.
-Ja?
-No chyba nie ja.
-Nic. Miałaś mi opowiedzieć jak się tu znalazłaś.
  Opowiedziałam Eliotowi wszystko od początku, gdy wracałam ze skraju do lasu. Od kłótni z ojcem po tajemniczą kobietę. Mój przyjaciel zdziwił się na temat tajemniczej osoby jaką spotkałam na łące nie opodal lasu. Widać, że był nie zaniepokojony. Ale nie chciałam mu mówić o zaginionym wujostwie.
- To bardzo dziwne.-zaczął komentować.-Jestem ciekaw co ta kobieta chciała?
- Szczerze....ja bym już nie chciała jej spotkać.
-Okej. To jakie masz plany z wujostwem.
-Zastanawiałam się nad tym bardzo długo.....
-I?
-I postanowię ich odnaleźć.
-A skąd wiesz, że to nie bujda. Każda legenda nie musi być prawdą.
-Eliot. Czy to bujda czy prawda i tak muszę ich odnaleźć. Nie interesował cię przypadkiem kiedyś przydomek mojego ojca. Nazywają go Wspaniały....
-Raczej nazywali.-poprawił mnie.-Ale masz rację coś w tym jest.
-No właśnie.
-Czyli zapowiada się ciekawa przygoda.-usłyszałam jak mruknął pod nosem Eliot.
                                                                                
                                                                              ***
 
 

                  Witam po krótkiej nawet bym powiedziała przerwie. Jak widać kolejny rozdział przybywa. Wiem, że jest nudno ale na razie się historia rozkręca.Teraz księżniczka Amara wraz z Eliotem będzie szukała zaginionego wujostwa.  A początek ich przygody rozpocznie się w kolejnym rozdziale. Do zobaczenia!
    

Część pierwsza: Rozdział 2 W nieznane

       Obudziłam się o północy. W mojej sypialni panował mrok. Okna były całe zasunięte czarnymi zasłonami, ale do pokoju wparowała jasna smuga niebieskiego światła, zapewne księżyca. Leżąc na  łóżku starałam się poukładać swoje myśli i odpowiedzieć sobie na pytanie jak się tu znalazłam. I nagle  wszystko zaczęło układać się w jedną całość- rozmowa z Elliotem na skraju lasu, powrót do zamku, kłótnia z ojcem, a na koniec kobieca postać, która sprawiła, że przeszły po mnie dreszcze.
   Usiadłam na łóżku  i westchnęłam, tak że poczułam swój ciepły oddech. Moje oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności i zaczęłam widzieć przeróżne kształty. Wiedziałam jednak, że to są tylko cienie mebli i różnych innych przedmiotów. Jednak dla pewności zapaliłam świecę, a żółty płomyk odstraszył wszystkie straszne kształty. W tym momencie myśli zaczęły krążyć wokół Elliota. Pragnęłam jak najszybciej znaleźć się u jego boku, wyżalić się i opowiedzieć mu o kłótni z ojcem oraz o przyszłej królowej. Jeśli chodzi o królową to mam nadzieję, że to wszystko było snem, a nie koszmarem na jawie. Modlę się jednak, aby ślub, o którym mówił tata nie wydarzył się nigdy. Królowa Rebecca nigdy nie zastąpi mi matki. Jestem tego pewna. A poza tym raczej nie znajdziemy, żadnej nici nieporozumienia.
  Podeszłam do wielkich okien, aby wpuścić trochę księżycowego światła, więc rozsunęłam wielkie firany. Ujrzałam piękny widok. Nad morzem, na samym nocnym sklepieniu unosił się księżyc, a jego blask światła oświetlał każdy skrawek plaży. Otworzyłam drzwi na balkon i wyszłam. Do moich nozdrzy docierał przepiękny zapach jodyny, a do uszu docierał dźwięk odbijających się o plażę fal. Wpadłam na genialny pomysł. Szybko pobiegłam do łazienki, aby się ogarnąć i po piętnastu minutach byłam gotowa. Wzięłam tylko moją czerwoną, ciepłą szatę i wyszłam na zewnątrz.




*****
 
    Gdy szłam po plaży doszłam do wniosku, że spacer okazał się dobrym pomysłem, aby poukładać swoje myśli i złożyć je w logiczną całość. Nagle zaszła mnie ochota odwiedzić przyjaciela. Pomyślałam, że klacz Dagmara nie będzie miała nic przeciwko, aby się ze mną przespacerować. Pobiegłam jak tylko mogłam najszybciej do stajni. Zauważyłam, że strażników nie ma w pobliżu, więc nie tracąc czasu zaczęłam budzić konia.
-Dagmaro.-zaczęłam szeptać, ale koń nadal był w stanie spania.-Dagmaro.-powiedziałam tym razem troszkę głośno, a koń zaczął się wybudzać.
-Witaj.
-Księżniczka Amara?-zapytała zaskoczona.-Co księżniczka tu taj robi? I to na dodatek sama! Po mroku? Co będzie jak twój ojciec się dowie, że jego królewska córka zniknęła?
-Nie obchodzi mnie co pomyśli mój ojciec.-odpowiedziałam stanowczym tonem.-Słuchaj. Chciałabyś przejść się zemną? A raczej przejechać?- Dagmara popatrzyła na mnie z niedowierzeniem.
-Czyś ty zwariowała!-powiedziała poważnie.- O tej porze?
-Proszę cię. Chcę się zobaczyć z przyjacielem. Nie zabronisz mi tego, prawda?-popatrzyłam na nią z błagalna miną. Dagmara co prawda była dla mnie jak jedna z najlepszych przyjaciółek, ale czasem zachowywała się jak mój ojciec. Lecz od zawsze przychodziłam do niej, gdy miałam jakiś problem czy kryzys w życiu.
-Niech ci będzie. Osiodłaj mnie, a potem wskocz na mój grzbiet.
Zrobiłam tak jak jej kazała . Osiodłałam ją i szybko weszłam na jej grzbiet.

 Pędziłyśmy przez plażę. Słyszałam jak fale odbijają się o brzeg. Przed nami był skraj lasu, gdzie często spotykałam się na schadzki* z Elliotem. Poczułam na szyi lodowaty wiatr. chciałam jak najprędzej znaleźć się w gęstym borze, a z tamtąd dotrzeć do domu mojego przyjaciela. Nagle Dagmara zwolniła.
-Co się stało?
-Tu jest pełno krzaków i gąszczy. Nie dam rady przejść. Musisz iść sama.-popatrzyłam na nią ze zdziwieniem.
-Jak to sama? Przecież....Przecież nie mogę się nawet obronić, gdyż nie mam....no nie wiem naprzykład miecza.
-Wiem, że sobie poradzisz księżniczko.-zapewniła mnie.-A jeśli chodzi o obronę.- Spojrzałam na nią. Jej głowa zaczęła iść w kierunku siodła. Za pomocą pyska próbowała otworzyć torbę, która była przyszyta do siodła, ale nie udawało jej się to.
-Pomóż mi.-powiedziała, a ja podeszłam do pakunku. Otworzyłam torbę i ku moich oczu ukazał się mały sztylet.
-Jakim cudem?-zapytałam.
-Wiesz przecież, że Narnia to niezwykła kraina, a jej magia zawsze potrafi każdego zaskoczyć.
-Dziękuję.-szepnęłam do jej lewego ucha i zniknęłam w ciemnych i gęstych  krzakach.

 

 
***
Witam!
Od czego by tu zacząć.... Wiem, że długo mnie nie było i może mnie nie być nadal ale niestety szkoła krzyżuje mi plany. (:  Co do notek : INFORMUJĘ, ŻE NIE BĘDĄ ONE REGULARNE!!! I to chyba tyle na dziś. Do następnego!
 
 




Część pierwsza: Rozdział 1 Nie dotrzymana obietnica

    Siedzieliśmy na skraju lasu, przytuleni blisko siebie. Było zimno, a śnieg zakrył całą, leśną polanę. Słońce muskało nam w twarze ale drzewa, które stały nieopodal  otulały nas chłodem. Mam na imię Amara i jestem córką Króla Piotra Wspaniałego. Mam 16 lat. Moja matka umarła przy porodzie, a mnie wychowuje ojciec lecz ostatnio nasze relacje są kiepskie. Tak naprawdę to nie rozmawiamy ze sobą , a jeśli już to tylko w sprawach typu:  Czy mam chłopaka? lub Jak było w szkole?.  Te pytania są często zadawane przez mojego ojca, bo tak naprawdę nie obchodzą go moje zmartwienia, życie. Jednak to nie jest problemem.
  Gdy byłam małą dziewczynką piastunka opowiedziała mi kiedyś legendę o Czterech Władcach, którzy władali Narnią, a ich lata panowania nazwano Złotym Wiekiem.  Byli to Król Piotr Wspaniały, Królowa Zuzanna Łagodna, Król Edmund Sprawiedliwy i Łucja Waleczna. Zawsze gdy piastunka ich wymieniała zwracałam uwagę na imiona i przydomki starożytnych władców. Pamiętam je do dziś. Jednak zastanawiał mnie nadal fakt, że jeden z królów nosił przydomek Wspaniały co bardzo upodobniało się to do przydomku mego ojca.  Czyżby możliwe, że to on był tym jednym z królów?-zamyśliłam się ale szybko odgoniłam tę myśl. Nie! To na pewno nie on!-krzyczał mój wewnętrzny głos.
Nagle poczułam jak Elliot daje mi kuksańca w prawe ramię.
-AU!-krzyczę, a chłopak zaczyna się śmiać.-Nie rozumiem co w tym takiego zabawnego!
-O czym myślałaś?-zmienił temat.
-O czterech władcach..no wiesz o tej legendzie.-odparłam, a Elliot rzucił mi spojrzenie typu: Znowu zaczynasz!
-No co?-zapytałam, a chłopak machną rękami.
-Wracamy?-spytał.
-Tak, najwyższa pora.
........................
 
 
      Dotarłam przed złotą bramę zamku. Wrota były uchylone więc musiałam je popchnąć, aby dostać się na dziedziniec. Szłam spokojnie. Dziś nie było, aż tak zimno jak wczoraj. Ostatnio padał dość intensywny śnieg ale nie przeszkadzało mi to. Chodź to było zbyt dziwne gdyż w Narni zawsze doskwierało słońce i było upalnie.  Właśnie chodziłam po królewskich ogrodach, które były przepiękne nawet gdy były przykryte białym puchem. Jednak gdyby świeciło słońce wyglądały by jeszcze piękniej. Gdy nadchodziło lato uwielbiałam leżeć na miękkim kocu w cieniu drzew i wdychać zapachy czerwonych i białych róż i innych kwiatów.
 
 Pokonując schody byłam cała mokra od deszczu, a moje czarne włosy przyklejały się do twarzy. Weszłam do środka. Ku moim oczom zobaczyłam wysokiego, barczystego i umięśnionego mężczyznę z  blond włosami i ze złotą koroną na głowie. Był to mój ojciec.
-Gdzie byłaś?-spytał stojąc pry schodach, które prowadziły na pierwsze piętro.
-Tam gdzie zawsze.-odpowiedziałam tym samym chłodnym tonem co on. Patrzyłam w jego twarz, która zdradzała wszystkie emocje. Była zagubiona, zła i do tego wściekła. Tata podszedł do mnie i położył dłoń na moim lewym ramieniu.
-Dlaczego jesteś cała mokra?!-krzyknął na mnie, a mi po policzku zaczęły spływa łzy.  Nie płacz!- krzyczałam do siebie.-Czyżbyś znowu spotkała się z tym chłopakiem?-spytał dość łagodniejszym tonem. Lecz jednak było widać, że jest zły i to bardzo.
-Ten chłopak jest moim przyjacielem.-odpowiedziałam jeszcze płaczliwym tonem ale nie pozwoliłam kolejny raz wypłynąć łzom na powierzchnię. Ojciec to chyba zauważył i pocałował mnie w czoło.
-Ale mi się nie podoba to, że przyjaźnisz się z tym chłopakiem. Po za tym on nie jest szlachcicem, a ty mieszkasz na zamku i jesteś moją córką. Co by powiedział król Archelandi gdyby usłyszał, że księżniczka Amara przyjaźni się z prostym chłopakiem ze wsi?
- To nie jest twoja sprawa.-odpowiedział mu chłodno.- Nigdy mną się nie zainteresowałeś, więc  po co się pytasz? Nigdy cię przy mnie nie było!-krzyknęłam tak, że mój głos rozległ się po całym korytarzu.
-Piotr?-usłyszałam jakiś kobiecy głos.-Gdzie jesteś?
-Może mi wyjaśnisz?
-Amaro poznaj proszę przyszła królową Narni Ariannę. Od dziś zamieszka z nami na zamku.
-Miło mi cię poznać księżniczko.-odpowiedziała królowa. Była ubrana w srebną suknię, a jej blond włosy opadały na ramiona. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy.- Wątpię.-mruknęłam pod nosem i spojrzałam na mojego ojca.
-Myślałam, że po śmierci mamy nie będziesz się żenił.
-Słucham?-zapytał jakby nie rozumiał co miałam mu przypomnieć.
-Zawiodłeś mnie.-powiedziałam i natychmiast pobiegłam do schodów aby jak najszybciej znaleźć się w mojej komnacie.
-Amaro zaczekaj!-Krzyczał ojciec ale nie miałam zamiaru go już słuchać.
 
 
***
 
Moi Drodzy!
 
Informuję, że rozdziały będą publikowane w poniedziałki w godzinach 13-24 po południu lub  w niedziele w godzinach 18-19.30! Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał. Do zobaczenia w kolejnych notkach.

 




Prolog

Przeszłość
 
Czasy się zmieniły gwałtownie. Nic już nie było takie jak dawniej. Każdy obszar został otoczony ogrodzeniem, który przewodził prąd, a strażnicy stali w każdych czterech katach, pilnując aby żaden obywatel nie uciekł z miasta. Zasady i prawo jakie zostały wprowadzone przez nowego monarchę stały się surowsze niż dotychczas, a inwigilacja rosła w siłę. Codziennie człowiek trudził się by zdobyć pożywienie dla swojej rodziny. Łuk, strzały i talent w fechtunku stały się podstawą życia. Narnia nie była już Narnią.
  
   Najnowszy władca-Kaspian, powołał się do dymisji, a na tronie zasiadł tyran, który nie dbał o swój kraj i poddanych. Wspaniały nie oszczędzał każdego, a jego przydomek nie zasługiwał na jego tytuł. Ta cecha została w nim uśpiona i już chyba się nigdy nie obudzi. Nie wiadomo co się stało z resztą władców. Krążą plotki i legendy, że zostali wtrąceni do najzimniejszych i mrocznych lochów w całym zamku Ker-Paravel, a z nich żadnemu rycerzowi czy więźniowi nie udało się uciec z życiem. Po tamtym wydarzeniu nikt nie wiedział co się potoczyło dalej.
 
    Cała narnijska natura była uśpiona. Drzewa nie tańczyły, śpiewały tylko stały nieruchome w całym lesie, na łąkach, osadach. Natomiast stwory takie jak driady czy nimfy chowały się w nich i przestały nucić swoje, przepiękne pieśni.  Jesteście ciekawi co się stało z mówiącymi zwierzętami? Otóż zniknęły na zawsze, a narnijskie busze spowił mrok i strach, aż do pewnych czasów.......
 
****
 2 lata później
   Na Ker-Paravelu miało dziś miejsce niezwykłe wydarzenie. Z jednej z komnat dobiegały  liczne głosy. Pielęgniarki biegały to w jedną to w drugą stronę z mokrymi okładami  aby zmyć opadający na czarne kosmyki pot z włosów królowej. Właśnie na świat przyszła księżniczka Amara, pierworodna następczyni Króla Piotra i Królowej Arianny.  W tym momencie spoczywała na rękach swojej matki, a  jej włosy były czarne jak heban. Dziewczynka spała otulona kocem. Jej matka powoli przestawała oddychać, a jej powieki  nie mrugały. Jedna z pielęgniarek zaczęła szarpać władczynię choć wiedziała, że to nie jest zbyt mądre ale przecież musiała jakimś cudem przywrócić ją do życia! Co by powiedział Wspaniały jakby się dowiedział, że jego "ukochana" żona nie żyje?! Chyba by jej powyrywał wszystkie włosy!
-Królowo?-spytała, ale władczyni nie pokazała żadnych znaków życia.-Królowo?!-spróbowała jeszcze raz ale tym razem z głośnym tonem. Nic. Zero ruchów, zero słów. Co się dzieje?-myślała. Niech nie będzie tylko to o czym myślę! ... Nie myśl o tym!- skarciła się co zdanie w myślach.
-Na Pomoc!!!-nie wytrzymała i krzyknęła tak, że obudziła małą Amarę. Księżniczka zalała się płaczem, a potem zaniosła się krzykiem.
 
****
 
WITAM ! Witam, mimo że założyłam pierwszego bloga o tematyce narnijskiej jakiś miesiąc temu. Jak widać weny mi nie brakuje! :)  Przed wami Prolog nowego, narnijskiego opowiadania !
 
 


 
 
Layout by Neva