Część pierwsza: Rozdział 2 W nieznane

       Obudziłam się o północy. W mojej sypialni panował mrok. Okna były całe zasunięte czarnymi zasłonami, ale do pokoju wparowała jasna smuga niebieskiego światła, zapewne księżyca. Leżąc na  łóżku starałam się poukładać swoje myśli i odpowiedzieć sobie na pytanie jak się tu znalazłam. I nagle  wszystko zaczęło układać się w jedną całość- rozmowa z Elliotem na skraju lasu, powrót do zamku, kłótnia z ojcem, a na koniec kobieca postać, która sprawiła, że przeszły po mnie dreszcze.
   Usiadłam na łóżku  i westchnęłam, tak że poczułam swój ciepły oddech. Moje oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności i zaczęłam widzieć przeróżne kształty. Wiedziałam jednak, że to są tylko cienie mebli i różnych innych przedmiotów. Jednak dla pewności zapaliłam świecę, a żółty płomyk odstraszył wszystkie straszne kształty. W tym momencie myśli zaczęły krążyć wokół Elliota. Pragnęłam jak najszybciej znaleźć się u jego boku, wyżalić się i opowiedzieć mu o kłótni z ojcem oraz o przyszłej królowej. Jeśli chodzi o królową to mam nadzieję, że to wszystko było snem, a nie koszmarem na jawie. Modlę się jednak, aby ślub, o którym mówił tata nie wydarzył się nigdy. Królowa Rebecca nigdy nie zastąpi mi matki. Jestem tego pewna. A poza tym raczej nie znajdziemy, żadnej nici nieporozumienia.
  Podeszłam do wielkich okien, aby wpuścić trochę księżycowego światła, więc rozsunęłam wielkie firany. Ujrzałam piękny widok. Nad morzem, na samym nocnym sklepieniu unosił się księżyc, a jego blask światła oświetlał każdy skrawek plaży. Otworzyłam drzwi na balkon i wyszłam. Do moich nozdrzy docierał przepiękny zapach jodyny, a do uszu docierał dźwięk odbijających się o plażę fal. Wpadłam na genialny pomysł. Szybko pobiegłam do łazienki, aby się ogarnąć i po piętnastu minutach byłam gotowa. Wzięłam tylko moją czerwoną, ciepłą szatę i wyszłam na zewnątrz.




*****
 
    Gdy szłam po plaży doszłam do wniosku, że spacer okazał się dobrym pomysłem, aby poukładać swoje myśli i złożyć je w logiczną całość. Nagle zaszła mnie ochota odwiedzić przyjaciela. Pomyślałam, że klacz Dagmara nie będzie miała nic przeciwko, aby się ze mną przespacerować. Pobiegłam jak tylko mogłam najszybciej do stajni. Zauważyłam, że strażników nie ma w pobliżu, więc nie tracąc czasu zaczęłam budzić konia.
-Dagmaro.-zaczęłam szeptać, ale koń nadal był w stanie spania.-Dagmaro.-powiedziałam tym razem troszkę głośno, a koń zaczął się wybudzać.
-Witaj.
-Księżniczka Amara?-zapytała zaskoczona.-Co księżniczka tu taj robi? I to na dodatek sama! Po mroku? Co będzie jak twój ojciec się dowie, że jego królewska córka zniknęła?
-Nie obchodzi mnie co pomyśli mój ojciec.-odpowiedziałam stanowczym tonem.-Słuchaj. Chciałabyś przejść się zemną? A raczej przejechać?- Dagmara popatrzyła na mnie z niedowierzeniem.
-Czyś ty zwariowała!-powiedziała poważnie.- O tej porze?
-Proszę cię. Chcę się zobaczyć z przyjacielem. Nie zabronisz mi tego, prawda?-popatrzyłam na nią z błagalna miną. Dagmara co prawda była dla mnie jak jedna z najlepszych przyjaciółek, ale czasem zachowywała się jak mój ojciec. Lecz od zawsze przychodziłam do niej, gdy miałam jakiś problem czy kryzys w życiu.
-Niech ci będzie. Osiodłaj mnie, a potem wskocz na mój grzbiet.
Zrobiłam tak jak jej kazała . Osiodłałam ją i szybko weszłam na jej grzbiet.

 Pędziłyśmy przez plażę. Słyszałam jak fale odbijają się o brzeg. Przed nami był skraj lasu, gdzie często spotykałam się na schadzki* z Elliotem. Poczułam na szyi lodowaty wiatr. chciałam jak najprędzej znaleźć się w gęstym borze, a z tamtąd dotrzeć do domu mojego przyjaciela. Nagle Dagmara zwolniła.
-Co się stało?
-Tu jest pełno krzaków i gąszczy. Nie dam rady przejść. Musisz iść sama.-popatrzyłam na nią ze zdziwieniem.
-Jak to sama? Przecież....Przecież nie mogę się nawet obronić, gdyż nie mam....no nie wiem naprzykład miecza.
-Wiem, że sobie poradzisz księżniczko.-zapewniła mnie.-A jeśli chodzi o obronę.- Spojrzałam na nią. Jej głowa zaczęła iść w kierunku siodła. Za pomocą pyska próbowała otworzyć torbę, która była przyszyta do siodła, ale nie udawało jej się to.
-Pomóż mi.-powiedziała, a ja podeszłam do pakunku. Otworzyłam torbę i ku moich oczu ukazał się mały sztylet.
-Jakim cudem?-zapytałam.
-Wiesz przecież, że Narnia to niezwykła kraina, a jej magia zawsze potrafi każdego zaskoczyć.
-Dziękuję.-szepnęłam do jej lewego ucha i zniknęłam w ciemnych i gęstych  krzakach.

 

 
***
Witam!
Od czego by tu zacząć.... Wiem, że długo mnie nie było i może mnie nie być nadal ale niestety szkoła krzyżuje mi plany. (:  Co do notek : INFORMUJĘ, ŻE NIE BĘDĄ ONE REGULARNE!!! I to chyba tyle na dziś. Do następnego!
 
 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Neva